
Film zagraniczny, to kategoria w naszych zestawieniach specyficzna. Przynależą Bowiemdo niej filmy, które miały swoje premiery w tym roku, ale w Polsce. Zatem znajdziemy tam przyszłorocznych faworytów do Oskarów, jak i tych z poprzedniego rozdania, wielkie hollywoodzkie produkcje i niezależne kino artystyczne. Oto nasza najlepsza dziesiątka roku, koniecznie do nadrobienia!
#10 Narodziny gwiazdy – reż. Bradley Cooper
Kiedy wiele lat temu padł pomysł ponownego nakręcania „Narodzin gwiazdy” byłem pewien, że to się nie uda. No bo jak po trzech świetnych wersjach, w tym z jednej z Judy Garland, drugiej z Barbrą Streisand, ponownie odgrzać odpowiednio to filmowe danie. Tym bardziej, że ten przez lata pojawiło się kilka pomysłów na reżyserów i obsadę, w tym Beyonce i Leonadro DiCaprio w rolach głównych. Ostatecznie rolę męską i reżyserię przyjął sam Bradley Cooper, zapraszając do udziału Lady Gagę. Wyszedł z tego idealnie skrojony na nasze czasy melodramat muzyczny, pełen uczciwych środków i chemii, jaka wytwarza się pomiędzy Cooperem i Gagą. W to wszystko się wierzy, to wszystko się przeżywa, a przy tak ckliwej historii jest to niemal nieosiągalne. Tutaj się udało!
#9 The Big Sick – reż. Michael Schowalter
To już nie tyle najlepsza komedia romantyczna, jaką mogliśmy oglądać w tym roku w polskich kinach, ale jedna z najlepszych, jakie powstały od lat, przynajmniej po drugiej stronie Atlantyku. Za jej reżyserie zabrał się Michael Schowalter, na co dzień aktor, który od jakiegoś czasu próbuje romansować z reżyserią (odpowiadał na przykład za kilka odcinków serialu „Grace i Frankie”). Przykład ten podaję nie bez powodu, bowiem w podobnym tonie utrzymany jest jego film. Miły, ciepły, pełen inteligentnego humoru i poruszający temat tolerancji, inności, a w zasadzie tego, że wszyscy jesteśmy tacy sami i mamy prawo do miłości. Nawet jeśli dzielą nas kraje pochodzenia, religie i kultury.

#8 Donbas – reż. Siergiej Łoźnica
Po dwóch wyśmienitych i budujących widza filmach, przeszedł czas na pozycję mniej barwną. Sergiej Łoźnica, jedno z istotniejszych nazwisk wschodniej kinematografii, przenosi nas do tytułowego Donbasu. A konkretniej w środek wschodniego regionu Ukrainy, który jest kontrolowany i terroryzowany przez grupy przestępcze. Owe wydarzenia, czyli konflikt pomiędzy Ukrainą a Rosją nazwano wojną hybrydową. W ich centrum toczy życie zwykłych ludzi, żyjących dookoła tego wszystkiego. Łoźnica jest w tej opowieści konkretny, ale niejednoznaczny. Pozwala tak samo dopuszczać strach, jak i wzruszenie. Przygląda się wszystkiemu z ukrycia, dalekiego planu, jak niegdyś w swoich dokumentach, prezentując całą gamę przeróżnych filmowych bohaterów. To kino polityczne, ale jakże poetyckie.

#7 Dogman – reż. Matteo Garrone
Matteo Garrone w swoim dorobku artystycznym posiada przeróżne filmy. Od przerażającej, surowej, bestialskiej „Gomorry”, po słodko-gorzką wyśmiewającą współczesnych Włochów komedię „Reality” czy kostiumową baśń „Pentameron” z Salmą Hayek. W pokazywanym na tegorocznym festiwalu w Cannes obrazie otwiera przed nami kolejne drzwi do swojego filmowego świata. A właściwie łączy wszystkie powyżej wymienione elementy, przemocy, surowości, ciepłego poczucia humoru i baśni. W „Dogmanie” opowiada o małomiasteczkowym ulubieńcu, szlachetnym i dobrym Marcello, który żyje spokojnym życiem psiego fryzjera i ojca dla swojej córki. Przy okazji też handluje kokainą, co z czasem beztroskie życie zamieni mu w piekło. Cudowny Marcello Fonte w roli tytułowej i Garrone jako nadzieja współczesnego włoskiego kina!

#6 Tamte dni, tamte noce – reż. Luca Guadagnino
Luca Guadagnino od lat konsekwentnie tworzy kino przesycone słońcem, Włochami, beztroską i wielkim pożądaniem, które wybucha pomiędzy różnymi bohaterami. W swoim kolejnym filmie sięgnął do książki Andre Acimana, by przenieść ją na ekran. W duchu Viscontiego maluje uczucie pomiędzy dwoma kochankami, w których z wielkim wyczuciem wcielają się Timothée Chalamet i Armie Hammer. Tutaj miłość miesza się ze sztuką. Dosłownie!

#5 Trzy Billboardy za Ebbing Missourii – reż. Martin McDonagh
Ameryka w tym roku otrzymała twarz kobiety, kobiety walczącej, niezależnej, silnej. Oczywiście mowa o tej drugiej części Ameryki, sprzeciwiającej się polityce Donalda Trumpa. Jedną z takich twarzy była oczywiście tegoroczna laureatka Oscara, aktorka Frances McDormand. Wcieliła się ona w filmie w postać Mildred Hayes, kobiety która w rozpaczy po utracie zamordowanej córki, postanawia wyjść przed szereg i walczyć z bezradną w tej sprawie policją iznaleźć sprawcę morderstwa. Ale łatwo mieć nie będzie. Ma bowiem przed sobą białych, konserwatywnych mężczyzn z krwi i kości. Odważne, budujące, bezczelne i zarazem zabawne kino.
#4 Roma – reż. Alfonso Cuaron
Reżyserzy pochodzenia meksykańskiego stali się w ostatnich latach najważniejszymi filmowymi twórcami Stanów Zjednoczonych, przynajmniej najczęściej nagradzanymi. Wystarczy wspomnieć ostatnie lata i nazwiska takie jak Alejandro González Iñárritu czy Guillermo del Toro. Obaj otrzymali Oscary dla najlepszych reżyserów, a filmy „Birdman” i „Kształt wody” nagrody dla najlepszego filmu. Podczas najbliższego rozdania Oskarów zapewne podobny los spotka Alfonso Cuarona. Jego „Roma” to kino niezwykle dopieszczone, przemyślane, niesamowicie mądre, także w warstwie prowadzenia narzuconego języka filmowego. To niespieszna opowieść o rodzinie żyjącej w zamożnej dzielnicy Meksyku lat 70. Opowieść o dzieciach, żonach, mężach, służących, segregacji rasowej i klasowej. Czysta poetyka.

#3 Niemiłość – reż. Andriej Zwiagincew
Andriej Zwiagincew nie ma dla nas litości. Współczesny mistrz rosyjskiego kina, autor tak arcyważnych filmów ostatnich kilkunastu lat jak „Powrót”, „Wygnanie” oraz „Lewiatan”. Teraz stworzył opowieść o współczesnych związkach. Dotyka on miłości małżeństwa żyjącego w zamożnej klasie w wielkim mieście. I choć młodzi ludzie mają prace, pieniądze i dziecko, które powinno je połączyć, z dnia na co dzień coraz bardziej się oddalają od siebie, żeby nie powiedzieć zaczynają nienawidzić. Na boku mają nowych partnerów i stają się dla siebie obcy. Do tego wszystkiego pewnego dnia ich syn znika, a dawni kochankowie zamiast walczyć o dziecko pogrążają się w swoich frustracjach do siebie. Duże dzieci, zagubione we współczesnym świecie telefonów, ekranów komputerów i internetowych relacji. Gorzki obraz pełen prawdy.

#2 Płomienie – reż. Chang-dong Lee
Sensacja na tegorocznym festiwalu filmowym w Cannes. Nowy obraz koreańskiego reżysera Chang-dong Lee, który opowiada historię chłopaka marzącego o karierze pisarza, ale zmuszonego do powrotu na rodzinną wieś. Film Lee to obraz młodego pokolenia ludzi, którzy wkraczają w dorosłość. Wszystko na tle kraju, gdzie bezrobocie wśród osób poniżej 30 roku życia osiąga rekordowe wyniki. To fascynujące kino jest jak najlepszy kolaż, który scala ze sobą kino gatunkowe z elementami thrillera i romansu ze społecznym. To też manifest przeciw niesprawiedliwości współczesnej Korei. Triumf reżysera!
#1 Nić widmo – reż. Paul Thomas Anderson
Pewnie wielu zaskoczy ten wybór. Ale to właśnie mający w lutym polską premierę, nowy film Paula Thomasa Andersona uważam za najlepszy w tym roku film zagraniczny. Powodów jest wiele, ale przede wszystkim to niespieszące się nigdzie kino. Kino o ludziach, o tym co ich łączy. Niewojujące z polityką, nieuciekające w melodramatyczne tony, pozbawione rozmachu, ale też pieczołowicie niedopieszczone. Orgia dla oczu, pełna pięknych kostiumów, wnętrz i detali. Zabójcza gra spojrzeń i gestów aktorskiego trio z mistrzem Danielem Day Lewisem. Myśmy jakby wszyscy uszyci z filmowego kostiumu Andersona. Przeszyci nicią widmo, która karmi nas toksyczną, acz fascynującą miłością. To kinowe rękodzieło.

Sprawdź też nasze podsumowanie muzyczne. Zobacz co ciekawego pojawiło się w tym roku wśród seriali, a także polskich i zagranicznych albumów muzycznych!