Nie stoimy już na progu elektromobilnej rewolucji, ale o wiele dalej. Auta elektryczne coraz śmielej wyjeżdżają na nasze drogi. To doskonały moment, by zapytać o ich przyszłość. Nie tę najbliższą. Tę, w której przyjdzie nam się zmierzyć z zużytymi bateriami.
To fakt. Pojazdy elektryczne definitywnie rozwiązują problem emisji spalin. Hura! Pojawiło się jednak nowe wyzwanie. Pierwszy wysyp zużytych akumulatorów elektrycznych nastąpi pod koniec lat 30. Ups! Co wtedy?
Kryzys klimatyczny postawił przed koncernami motoryzacyjnymi wyzwanie – jak najszybciej zadbać o zeroemisyjną mobilność na świecie. Już w 2018 r. padły pierwsze deklaracje. Volkswagen Group zadeklarował osiągnięcie tego celu w 100% do 2050 r. Ford obiecał wydać 11 mld dolarów na elektromobilność.
Za słowami szły czyny. Elektryfikacja transportu przyspieszyła. Jest to w tej chwili jedyny skuteczny sposób na realizację ambitnych założeń. W efekcie w Europie przybywa elektryków – więcej na Zachodzie i krajach skandynawskich, nieco mniej na Wschodzie. Pandemia, która czarno na białym pokazała, że zostawiając auta z silnikami spalinowymi w domu, znacząco ograniczamy emisję spalin, była wodą na młyn biorącej nieśmiało rozbieg rewolucji jeszcze do 2019 r.
W tej chwili odnotowujemy na całym świecie dynamiczny skok zainteresowania elektrycznymi autami.
W 2020 r. w Europie zarejestrowano więcej pojazdów niż na jakimkolwiek innym kontynencie.
Po raz pierwszy Europa wyprzedziła w tym zakresie Chiny! W krajach niderlandzkich udział pojazdów elektrycznych w ogólnej rejestracji wyniósł w 2020 r. 25%. W grudniu zeszłego roku 72% zarejestrowanych w krajach flamandzkich aut było wyposażonych w napęd elektryczny. Równie dynamiczny wzrost elektryfikacji transportu publicznego można odnotować w Szwecji. A jak jest w Polsce? Z raportu SAMAR dowiadujemy się, że na koniec 2020 r. zarejestrowanych było w Polsce 20 181 aut z napędem elektrycznym. Blisko połowa z nich to auta zasilane wyłącznie za pomocą baterii. Nieco ponad połowa to hybrydy plug-in.
Po co te dane? Wynika z nich jasno, że już za 10 lat będziemy mierzyć się z pierwszym wysypem zużytych elektrycznych pojazdów.
I co my potem zrobimy z zużytymi bateriami?
Koncerny opracowują proces skutecznego recyklingu baterii. Takiego, który nie tylko rozwiąże problem elektrośmieci, ale również wydobycia surowców, takich jak: lit, nikiel, kobalt, mangan, grafit.
W efekcie na rynku pojawiły się różnorakie projekty.
Swój pomysł na recykling baterii zgłosiła już Finlandia oraz kolejne koncerny motoryzacyjne: Tesla, Renault, Mercedes, Nissan…
Większość z nich wykorzystuje ten sam patent. Baterie z samochodów mają być montowane w domach, by gromadzić energię słoneczną. W niektórych przypadkach także energię wiatrową.
Zupełnie inne rozwiązanie zaproponowała marka Volkswagen Group, która nie tylko rozwiązuje problem utylizacji akumulatorów elektrycznych, ale także kwestie eksploatacji surowców naturalnych potrzebnych do budowy baterii. Mówiąc krócej – Volkswagen Group może być samowystarczalny.
Projekt pojawił się w Volkswagen Group Components w Salzgitter. Marka uruchomiła pilotażową linię do recyklingu akumulatorów wykorzystywanych w samochodach elektrycznych. Dzięki procesowi będzie można odzyskać w przyszłości metale w 90%. Koncern chce je przeznaczyć do produkcji nowych akumulatorów. Czyli trochę inaczej niż konkurencja, która postanowiła z odzyskanych materiałów produkować baterie zasilające domy w energię.
W tej chwili pilotażowa linia Volkswagen Group Components może poddać recyklingowi do 3600 akumulatorów rocznie, co daje wynik 1500 ton. Docelowo w ciągu najbliższych 10 lat Volkswagen Group chce wybudować 6 fabryk akumulatorów, by produkować rocznie w sumie 240 giga watogodzin.
Co z resztą materiałów?
Nie z samej baterii składa się auto, także elektryczne. Ale jeśli chodzi o resztę materiałów, przemysł ma już doskonale opracowane rozwiązania. Choć niewykluczone, że z czasem i w tym sektorze zaczną się pojawiać innowacyjne rozwiązania, które zawstydzą obecne, dość zresztą skuteczne.
Każdy samochód można przetworzyć niemal w 100%.
80% zużytych olejów silnikowych nadaje się do ponownego wykorzystania
Niekontrolowany wyciek płynów, takich jak: płyny hamulcowe, płyny chłodnicze, czynnik chłodzący z klimatyzacji, to nic dobrego. Wyciek olejów silnikowych i paliw to katastrofa. Tym bardziej uspokaja fakt, że w efekcie recyklingu odzyskać można około 80% bazy olejowej.
Każdego rodzaju olej niezdatny do użycia powinien trafić do Autoryzowanej Stacji Obsługi, warsztatu samochodowego lub punktu skupu olei zużytych. Wtedy mamy pewność, że „popłynie” w zabezpieczony sposób do punktów odzysku i rafinerii. Powstaną z niego nowe oleje silnikowe. Taki proces generuje o wiele niższe koszty niż tradycyjna produkcja, która startuje od wydobycia ropy naftowej. Można? Można!
Nowa karoseria w 25% składa się ze stali z odzysku
Metale żelazne stanowią największą część masy samochodu – aż 68%. Gdy trafią na złomowisko, wrzuca się je do niszczarki. Cięte są na małe części wielkości pięści. Za pomocą magnesu są oddzielane od innych tworzyw i poddawane recyklingowi. Po wszystkim trafiają do huty, w której przerabia się je na stal.
Co powstanie z karoserii, rury wydechowej czy innych metalowych elementów auta? Być może w przyszłości będą jakimś narzędziem, a być może ponownie maską, klapą bagażnika czy drzwiami kolejnego auta. Bardzo możliwe, że jeśli kupisz nowe auto, jego karoseria będzie się składać nawet w 25% ze stali z odzysku. Kciuk w górę.
Z opon tworzy się bezpieczniejsze drogi
Z przetworzonej gumy wykonuje się granulat, który wykorzystuje się między innymi do produkcji asfaltu. Eksperci zauważyli, że nawierzchnia wzbogacona o ten granulat wykazuje bardzo dobre właściwości – lepszą przyczepność mającą wpływ np. na skrócenie drogi hamowania.
Nieco innym sposobem przetworzenia opon jest poddawanie gumy kontrolowanemu spalaniu, nieszkodliwemu dla środowiska. W efekcie działania wysokiej temperatury powstają gazy i oleje, które znajdują potem zastosowanie w różnych branżach. Zdecydowanie lepsze to niż wyrzucanie opon czy co gorsza samodzielne ich palenie.
Szkło samochodowe można przetworzyć na butelki, koraliki i porcelanę
Szkło to około 3% masy samochodu. Podobnie jak w przypadku innych materiałów nadaje się do odzysku, ale by proces przebiegł prawidłowo, musi trafić do właściwego punktu zbioru. Nie można wyrzucać do standardowych szklanych odpadów szyb czy lusterek samochodowych.
Szkło odzyskane z auta trafia do huty szkła. Następnie przetwarzane jest na nowe przedmioty – butelki, biżuterię, elementy dekoracji wnętrz.
Niemal każdemu elementowi auta można dać drugie życie.
Wspomnieliśmy o gumie, szkle, metalach i płynach. Pozostaje jeszcze kwestia tekstyliów, metali nieżelaznych, tworzyw sztucznych… Te elementy także można przetworzyć. Wystarczy zadbać, by auto, którego cykl życia dobiegł końca, trafiło do odpowiedniego punktu.
Pozostaje mieć nadzieję, że ceny samochodów elektrycznych zaczną spadać i więcej osób będzie mogło sobie pozwolić na auto z baterią. W tej chwili jeszcze daleka droga przed nami. Brakuje infrastruktury elektromobilnej, brakuje dotacji. Ale to właśnie 2020 r. jest pierwszym, w którym tak znacząco wzrosło zainteresowanie pojazdami elektrycznymi. Najwyższy czas, by zrealizować wszystkie projekty porządkujące kwestie recyklingu elektrycznych aut.