Powstały tylko 764 egzemplarze. Przygoda tego modelu, jak na długą historię motoryzacji, trwała zaledwie przez chwilę. Dokładniej, 7 lat – czyli naprawdę krótko. Żaden inny samochód nie miał tak zalotnych oczu. Ten niepowtarzalny, rozpoznawalny, legendarny dziś pojazd powstawał we włoskiej fabryce Lamborghini w latach 1966 – 1973. Mówi się, że zmienił bieg historii i dał początek erze dwuosobowych supersamochodów z centralnie umieszczonym silnikiem.
Od początku był skazany na sukces i wieczną sławę. W chwili, gdy opuszczał fabrykę, był najszybszym seryjnie produkowanym samochodem na świecie. W ten projekt Ferruccio Lamborghini zaangażował kilka wielkich nazwisk ze świata ówczesnej motoryzacji.
Czy te oczy mogą kłamać?
Niesamowity i rozpoznawalny wygląd supersamochodu opracowało studio Bertone. Pierwsze prace nad sylwetką Miury wykonał Giorgetto Giugiaro – nie wiedząc nawet jeszcze, co to będzie za auto. Wkrótce jednak odszedł do studia Ghia i prace nad Miurą przejął młody stylista, Marcello Gandini.
Końcowy efekt, który ujrzał światło dzienne w marcu 1966 roku, rzucił na kolana publiczność odwiedzającą Salon Samochodowy w Genewie. Sportowe Lamborghini okrzyknięto najwspanialszą premierą tamtych targów. Kilka miesięcy później, na Salonie w Paryżu, pokazano już Miurę P400 w wersji przedprodukcyjnej. Pierwsze, przedprodukcyjne egzemplarze, które trafiły do przyjaciół Ferruccia Lamborghini’ego, są bardzo poszukiwanymi i cenionymi kolekcjonerskimi autami.
12-cylindrowe serce
To, co najważniejsze – niespełna 4-litrowy silnik V12 dla Miury stworzył pochodzący z Livorno Toskańczyk, Giotto Bizzarrini. Ten sam, który pracował nad silnikiem Ferrari 250 GTO i wielu innych modeli konkurencyjnej, włoskiej fabryki. Stworzył też własną markę samochodów (Bizzarrini) i kilka niesamowitych projektów, jak P538 czy Manta, o których pisaliśmy tu: https://mobilni.pl/motoryzacja/dawne-klasyki/
Potężne V12, które stało się sercem Miury, przez lata było modyfikowane i rozwijane we wszystkich modelach Lamborghini, aż do 2010 roku! W 1965 roku na Salonie Samochodowym w Turynie pokazano… tylko podwozie Miury wraz z silnikiem. To wystarczyło, by zebrać zamówienia na gotowe auta. Potężny silnik połączono z 5-biegową manualną skrzynią z synchronizatorami Porsche i rozpoczęto sprzedaż.
Tak narodziło się Lamborghini Miura P400. Jej silnik dysponował ogromną jak na tamte czasy, mocą 350 KM (osiąganą przy 7000 obr./min) i solidnym, maksymalnym momentem obrotowym 355 Nm (przy 5000 obr./min).
Esencja supersamochodu
Zanim trafiało do silnika, paliwo lało się strumieniami przez cztery gaźniki Weber. Dosłownie, bo podczas pracy na wolnych obrotach, wylewało się z gaźników, stanowiąc przy tym spore niebezpieczeństwo. Melodia silnika? Nie, w tym przypadku był to prawdziwy, dziki ryk. Uboczny efekt wysokich obrotów i pełnoprzelotowego wydechu. Dziki, lecz na swój sposób piękny.
Lekka konstrukcja, oparta na filigranowej ramie – w połączeniu z potężnym silnikiem, dawała efekt w postaci przyspieszenia do 100 km/h w 6,7 s i maksymalnej prędkości 280 km/h. Wyobraźcie to sobie, w latach 60.! To jeszcze nic, bo w 1968 roku nadszedł czas na mocniejszą o 20 KM wersję P400 S, szybszą w sprincie do setki o 0,3 s.
Szalone lata 70. przyniosły światu wersję SV, poddaną głębokim, mechanicznym modyfikacjom. Wzmocniono silnik i zamontowano szersze koła. Z tego powodu konieczne stało się poszerzenie tylnych nadkoli o 13 cm. Zmieniono też zawieszenie. Była to dobra wiadomość, bo Miura P400 SV dysponowała już mocą 385 KM.
Klasyczny „widow maker”
Podobnie jak jej następca – Lamborghini Countach – wprowadzająca modę na supersamochody, Miura była niezwykle trudnym do opanowania samochodem. To jeden z powodów, dla których do dziś nie przetrwało zbyt wiele egzemplarzy. Tylne zawieszenie było za miękkie w stosunku do sztywnego przodu. Z kolei przód bardzo dobrze trzymał się nawierzchni, dopóki dociążało go wlane do zbiornika, umieszczonego pod maską, paliwo.
Silnik znajdował się za przedziałem pasażerskim – z tyłu i napędzał tylną oś. Dlatego Miura to jeden z tych samochodów, które próbują zabić swojego kierowcę. Narowisty, nieprzewidywalny, trudny do opanowania. Do tego siła hamowania nie odzwierciedlająca dzisiejszych standardów.
Legenda wszystkich legend
Ten wyjątkowy pojazd zapoczątkował erę supersamochodów i dał początek kolejnym, wspaniałym modelom Lamborghini. Przede wszystkim – narowistemu Countachowi, niesamowitym Diablo i Murciélago, a wreszcie Aventadorowi. Miura na zawsze zapisała się w historii motoryzacji. Stała się klasycznym samochodem z plakatu. Niespełnionym marzeniem wielu dużych już dziś chłopców. Te charakterystyczne, przypominające rzęsy supermodelki obudowy reflektorów… Właśnie takiego efektu chciał Gandini.
Czy jeszcze powróci?
W 2006 roku przez chwilę wydawało się, że to możliwe. Nadzieję dała zaprezentowana podczas targów samochodowych NAIAS (Nort American International Auto Show), Miura Concept. Zaprojektował ją Walter de’Silva. Okazją była 40 rocznica debiutu pierwszej Miury na Salonie Samochodowym w Genewie. Pytany o termin wprowadzenia tego pięknego auta do produkcji – ówczesny szef Lamborghini, Stefan Winkelmann zaprzeczył by model w ogóle miał do niej trafić. Lamborghini buduje dziś bardzo nowoczesne, futurystyczne wręcz samochody. Nie chciano więc modelu w stylu retro.